Co godzinę z Wieży Mariackiej w Krakowie odzywa się niezwykły hejnał. Jest on grany na cztery strony świata, lecz nigdy nie jest dograny do końca. Zawsze urywa się w pól nuty. Oto legenda o Hejnale Mariackim.
Pewnego dnia, w trzynastym wieku, stary wartownik, który trzymał wachtę na wieży w Krakowie, zobaczył w oddali tumany kurzu, które zdawały się zbliżać z każdą minutą. Była to ogromna armia Tatarów galopująca w stronę miasta. Ci najeźdźcy ze Wschodu już wiele razy najeżdżali Kraków i okolice, grabiąc, niszcząc, paląc i plądrując przy tym wszystko co napotkali na swojej drodze.
Aby ostrzec mieszkańców miasta, hejnalista zaczął grać hejnał raz za razem, licząc, że ludzie zareagują. Zdezorientowani z początku krakowianie szybko domyślili się, że zbliża się atak.
Na polanach otaczających miasto Tatarzy szykowali już swoje miecze, gdy polscy łucznicy zaczęli przybywać na mury miasta.
Fale strzał z łuków krakowskich żołnierzy powstrzymały najeżdżających Tatarów. Postanowili oni wycofać się z atakiem i tak Kraków został uratowany.
Kiedy euforia z wygranej opadła, zorientowano się, że wśród radujących się nie ma hejnalisty. Jeden z jego przyjaciół pobiegł na wieżę, a tam jego oczom ukazał się straszliwy widok – tatarska strzała przeszyła gardło stróża. W rękach nadal trzymał trąbkę, gotową do zagrania ostatniej nuty.
Na cześć bohaterskiego hejnalisty, od setek lat w Krakowie odgrywany jest hejnał z Wieży Mariackiej.
Zawsze kończy się urwaną nutą…